czwartek, 20 listopada 2014

RECENZJA: Yves Rocher Mascara Longueur 360°- Tusz z beGlossy

Witajcie,

Dawno nie było tutaj żądnego posta, ale to wynika wyłącznie z braku czasu. W końcu trzeba nadrobić zaległości, więc postanowiłam podzielić się z Wami moją opinią o maskarze od Yves Rocher:  Mascara Longueur 360°, którą każda z osób zamawiających pudełka beGlossy mogła znaleźć we wrześniowym boxie.

Odkąd zaczęłam się malować (a było to w drugiej klasie gimnazjum) zawsze zwracałam ogromną uwagę na wygląd moich rzęs. Pamiętam, że właśnie pierwszym kosmetykiem do makijażu, jaki sama sobie kupiłam była właśnie maskara- nigdy nie zapomnę, że był to wodoodporny tusz Miss Sporty w niebieskim opakowaniu. Pierwsze kroki z tuszem to była gehenna. Do końca życia będę pamiętała, jak nie mogłam sobie poradzić z paskudnymi czarnymi plamami na górnej powiece... Ahhh te błędy młodości ;) Tak, czy inaczej: w całym swoim życiu makijażowym, które trwa już prawie 7 lat, przerobiłam dziesiątki maskar trafiając na takie, do których bez wahania wracam po dzień dzisiejszy, ale i na takie, z którymi nie chcę już nigdy mieć nic wspólnego. Mogę śmiało stwierdzić, że tusz, o którym dzisiaj Wam opowiem zalicza się do tej pierwszej grupy: chętnie bym do niego wróciła.

Nigdy nie miałam do czynienia z firmą Yves Rocher. Maskara jest ich pierwszym kosmetykiem w mojej kolekcji. Z tego, co się zorientowałam, maskara dołączona do pudełka beGlossy nie jest w regularniej sprzedaży- w sklepie możemy dostać tylko jej wodoodporną wersję (w niebieskim opakowaniu), co jest niestety minusem dla mnie, bo nie lubię wodoodpornych tuszów do rzęs.

Co mogę o niej powiedzieć? Opakowanie jest standardowe, bez żadnych udziwnień, srebrny kolor ładnie się prezentuje. Sama maskara ma silikonową szczoteczkę, który bardzo ładnie rozdziela rzęsy i pozwala na nakładanie wielu warstw bez efektu maksymalnego sklejenia włosków. Tusz jest przyjemny w użyciu: nie ma chemicznego zapachu, nie tworzą się z niego grudki. Już przy nałożeniu jednej warstwy rzęsy ładnie się prezentują. Ja uwielbiam mocno wymalowane rzęsy, więc nakładam zawszew co najmniej dwie warstwy kosmetyku.

Bardzo pozytywne jest to, że tusz mam już 2 miesiące, a on nadal jest takiej samej konsystencji, jak na początku. Nie wysechł, co jest dla mnie ogromnym plusem, bo nadal pracuje się z nim tak samo, jak zaraz po otwarciu. Cena kosmetyku nie jest najniższa, a mianowicie są to 42zł za 8ml produktu, niemniej, zwłaszcza dla osób, które rzadko się malują, bądź nakładają stosunkowo mało kosmetyku na pewno będzie to dobra inwestycja, gdyż tak, jak pisałam wyżej tusz nie wysycha szybko i cały czas świetnie się sprawdza. Ja jestem znowu na etapie testowania różnych maskar, więc, gdy ta mi się skończy na pewno nie kupię jej wodoodpornej wersji, ale gdybym miała awaryjną sytuację i potrzebowała sprawdzonego kosmetyku to śmiało sięgnęłabym i po jej niebieską koleżankę. Ten tusz to może być fajny pomysł na prezent świąteczny- na pewno spodoba się obdarowanej osobie :)





Niżej przedstawiam Wam, jak maskara prezentuje się na rzęsach:

 Rzęsy bez tuszu

 Rzęsy pomalowane jedną warstwą tuszu od Yves Rocher

 Rzęsy pomalowane dwiema warstwami tuszu od Yves Rocher

Mnie efekt w pełni satysfakcjonuje, a Wy co o tym sądzicie? 

Szybkie podsumowanie:

PLUSY:

+ opakowanie: bardzo proste, klasyczne i ładne,
+ wydajność: używam jej od 2 miesięcy i końca nie widać :)
+ szczoteczka: bardzo dobrze rozczesuje włoski,
+ tusz: nie skleja rzęs, nie pachnie chemicznie i miło się z nim pracuje,
+ maskara nie wysycha w opakowaniu za szybko, co mnie cieszy, bo tusz nie zmienia konsystencji,
+ utrzymywanie się na rzęsach: wytrwa cały dzień bez poprawek,
+ nie kruszy się.

MINUSY:
-/+ cena: 42zł za 8ml to trochę dużo, dla kogoś kto często zmienia tusze, zaś dla osób, które rzadko się malują to świetna inwestycja ze względu na ogromną ilość plusów tego produktu :)
- w sklepie dostępna tylko wersja wodoodporna: dla mnie to minus, bo nie znoszę wodoodpornych maskar.

Dokładnie ten tusz, o którym piszę znajdziecie, tak jak wspomniałam, we wrześniowym pudełku beGlossy, które możecie zamówić TUTAJ. Jego wodoodporną siostrę znajdziecie TUTAJ.

Mam nadzieję, że recenzja będzie dla Was przydatna.

Miłego dnia,
Kasia





3 komentarze:

  1. Dzień dobry! Miło się czyta Twoje recenzję :) Jestem miło zaskoczona, tym że jednak da się nauczyć malować bez pobrudzenia górnej powieki! Co dla mnie jest jeszcze zagadką... Chyba ja tego nigdy nie opanuje... a to dobre 2 min stracone. Efekt tuszu o którym piszesz mi się podoba, Lubię właśnie take podkreślenie oczu :)). Myślę, że ja moją przygodę z rzęsami zaczęłam ok 8-9 lat temu (była to chyba II kl LO) Pierwszym tusz był z Avonu - ale coś było nie tak więc używałam go raz na kilka dni :) Potem Rimmel - polubiłam go, po nim był collosal - do dziś mój faworyt. Między czasie jakieś inne, ale zawsze już wracam co collosala :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :)

    Może nadejdzie kiedyś taki czas, że zacznę umieszczać moje recenzje na YouTube i wtedy pokażę sposób malowania rzęs tak, aby się nie odbijały na powiece :) Mój ulubione tusze to póki co: żółty tusz z Lovely i Volume Million Lashes od L'Oreala :)

    Również pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim razie czekam i na pewno dam Suba :)) Mi ten z L'Oreal nie do końca podchodzi, bo ma silikonową szczotkę, a wystarczy chwila nie uwagi i oko ładnie zakłute ;p

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Lips-in-Pink, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena