sobota, 8 listopada 2014

RECENZJA: Mary-Lou Manizer od theBalm + Jak nakladamy rozswietlacze?

Witajcie,

Spieszę do Was z recenzją rozświetlacza Mary-Lou od theBalm. Jest to mój pierwszy rozświetlacz, ale już teraz wiem, że na pewno nie ostatni ;)

Mary-Lou to był kolejny zakup z rozsądku. Setki pozytywnych opinii, które możemy przeczytać w Internecie na jego temat po prostu nie mogły kłamać. Skusiłam się na ten, bądź co bądź, drogi produkt i nie żałuję. Cena w moim ulubionym sklepie internetowym mintishop.pl to 64,90zł za 8,5g produktu.

Mary-Lou, jak każdy produkt theBalm, jest zapakowana w kartonik, który, tak jak i bezpośrednie opakowanie rozświetlacza, zdobi przepiękna dziewczyna w stylu pin-up. Uwielbiam takie retro klimaty, więc już na wstępie ten produkt mnie zauroczył. Sam opakowanie wykonane jest bardzo solidnie, a wewnętrzne lusterko jest całkiem przyzwoite.




Do sedna, czyli do samego produktu :) Mary-Lou jest po prostu cudowna. Nie zostawia na twarzy drobinek, a taflę czystego blasku (jak poetycko :D). Jej kolor jest szampański, bez różowych, czy białych odcieni. Tonacja ta pasuje, według mnie, do każdej karnacji. Świetnie nadaje blask naszej twarzy, czyni cerę promienną i wypoczętą- i to wszystko bez efektu drobinek na twarzy. Mary-Lou genialnie się rozprowadza, ładnie rozciera, a co najważniejsze: trzyma się cały dzień. Mimo, że kosztuje dosyć dużo (sama do jej kupna zbierałam się chyba z pół roku), to warta jest każdej złotówki, mówię Wam.


Podsumowując:

PLUSY:

+ kolor: szampański, bardzo przyjemny, nadający subtelny blask,
+ brak drobinek: nie lubię, gdy coś perfidnie świeci mi się na twarzy,
+ trwałość: nałożony rano trzyma się cały dzień,
+ konsystencja: przyjemnie się go nakłada, gdyż nadmiernie nie pyli,
+ łatwość w nakładaniu: ładnie wpasowuje się w makijaż, przez co nie wygląda sztucznie, nie zostawia smug i łatwo się rozciera,
+ opakowanie: mi się BARDZO podoba <3 :="" br="" pin-up="" styl="" uwielbiam="">

MINUSY:

- cena: niestety dość wysoka, ale za to dostajemy za nią bardzo dobry jakościowo produkt,
- jeżeli chodzi o sam rozświetlacz, jako produkt (nie tylko Mary-Lou), to trzeba wiedzieć, jak go nałożyć, aby nie zrobić sobie krzywdy.

Teraz pokażę Wam, w których miejscach na twarzy nakładamy rozświetlacz.

 1. Głównym miejscem na twarzy, gdzie powinnyśmy nałożyć rozświetlacz są szczyty kości policzkowych. U mnie wygląda to tak, jak na powyższym zdjęciu. Oczywiście w zależności od kształtu naszej twarzy linia ta może przebiegać pod innym kątem. Produkt nakładam powyżej pędzla.

 2. Kolejne istotne miejsce, to nasza broda, a dokładnie jej górna część, praktycznie pod samą dolną wargą. Wystarczy lekko musnąć w tym miejscu pędzlem,

 3. Nos- a dokładnie miejsce pokazane na zdjęciu. Rozświetlacz nakłada tu tylko wtedy, gdy wcześniej wykonturowałam swój nos bronzerem- wtedy tworzy to ładną całość. Staram się musnąć nos rozświetlaczem tylko u góry, mniej więcej od miejsce zaznaczonego pędzlem, aż do linii brwi. Oczywiście chodzi mi tu o bardzo "symboliczną" ilość produktu- nikt nie lubi świecących się nosów :D

 4. Miejsce tuż pod nosem. Muskam je pędzlem z rozświetlaczem, gdyż uważam, że przyciąga to bardzo subtelnie uwagę do naszych ust.

 Oto twarz z nałożonym rozświetlaczem we wszystkich wymienionych wyżej miejscach. Na zdjęciach być może aż tak mocno nie widać tego efektu, ale też nie chciałam przerysowywać ilość nałożonego produktu, bo to byłoby bez sensu w związku z chęcią uzyskania naturalnego, świeżego wyglądu.

 Do nakładania rozświetlacza używam pędzla Hakuro H22- jest świetny. Mam nadzieję niedługo zrecenzować Wam właśnie pędzle Hakuro, bo to z nimi mam przyjemność pracować na co dzień.

Mam nadzieję, że dzisiejszy post jest pomocny, zwłaszcza, jeżeli nigdy wcześniej nie używałyście rozświetlacza. Zostawcie w komentarzach opinię na ten temat i napiszcie mi, czy posiadanie jakiś rozświetlacz? Stosujecie go codziennie, czy od święta? A może uważacie go za zbędny element makijażu? Czekam na opinie!

Miłego wieczoru,
Kasia

P.S. Właśnie Mary-Lol mi spadła i rozsypała się w drobny mak... Chyba się zapłaczę. No nic, lecę ją ratować i w niedalekiej przyszłości zapowiadam post o ratowaniu zniszczonych kosmetyków....;p

1 komentarze:

  1. Rzeczywiście na zdjęciach ledwo co widać. Jednak na potrzeby zdjęć faktycznie nie ma co przesadzać, aby uchwycić tego urok :). Ja nakładam rozświetlacz jak mi się przypomni tak jak Ty na zdjęciu 1. Ogólnie mam cerę przetłuszczająca się... na szczęście teraz już po zrzuceniu kilku (nastu) kg jest dużo lepiej, ale nie nakładam na miejsca, które wskazujesz w kolejnych zdjęciach... Mój rozświetlacz jest ze skeek'a. Być może ma za dużo świecących drobinek, dlatego nie czuje sie z tym dobrze. Ty masz cerę jak niemowlak :D Więc tylko pozazdrościć. Czasem trzeba uważać, żeby nie pogorszyć sprawy nakładając produkt, jak np "coś" wyskoczy. I Powiedz mi jeszcze o rzęsach! :) Kreski tu nie zauważyłam, a od nasady są piękne!!
    Przepraszam za chaos, ale po już padam na twarz. Pozdrawiam ciepło. Dodam jeszcze, że TheBalm ma piekny piaskowy odcień i nie świeci się na swatchu :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Lips-in-Pink, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena